Połowa drogi... Dotyk Boga Hanna Zachoszcz
Товар
- 0 раз купили
- 4.8 оценка
- 12 осталось
- 10 отзывов
Доставка
Характеристики
Описание
Hanna Zachoszcz
POŁOWA DROGI... DOTYK BOGA
Wykorzystaj dobrze czas, który Ci został, dokonując razem z Bogiem tego, co niemożliwe.
Ta książka zabierze Cię w najpiękniejszą podróż Twojego życia, inspirując do podejmowania kolejnych wyzwań, które Bóg przed Tobą stawia. Nie tylko odnajdziesz w niej drogowskazy pomocne w przetrwaniu dalszego etapu życia, ale – wykorzystując całe bogactwo talentów, które posiadasz – zamienisz go w niekończący się rozwój. Pozwól Bogu zawołać się po imieniu i odnajdź swoją tożsamość.
Ta książka jest mocnym narzędziem rozwojowym polecanym dla osób w połowie drogi życia, doświadczających wątpliwości w wierze i trudnościach na różnych płaszczyznach życia.
Hanna Zachoszcz jest dyplomowanym andragogiem, doradcą zawodowym, coachem, certyfikowanym trenerem planowania kariery zawodowej programu: Spadochron. Jej życiowym powołaniem jest edukacja wspierająca rozwój osobisty i zawodowy osób dorosłych. Posiada ponad dwudziestoletnie doświadczenie w przekazywaniu wiedzy w obszarze rehabilitacji społeczno-zawodowej.
Zauroczona rekolekcjami ignacjańskimi, które miały miejsce w połowie drogi jej życia, postrzega Biblię za główne narzędzie rozwoju człowieka w sferze osobistej i zawodowej. Dzięki temu jej życie nabrało głębszego sensu i znaczenia.
Zobacz prezentację autora.
https://youtu.be/91nznxu9eu4
Fragment:
Półmetek i drogowskazy
Czas mijał błyskawicznie. Na tym etapie drogi zrealizowałam wiele ważnych celów i zamierzeń. Moja aktywność społeczna i zawodowa sięgała zenitu. Ta aktywność sprawiała, że z miesiąca na miesiąc stawałam się coraz bardziej zmęczona tym ciągłym pędem życia. Czasami miałam ochotę gdzieś wyjechać chociaż na kilka dni, aby odpocząć od zgiełku codziennych spraw, od ludzi i otaczającego mnie świata. Zastanawiając się nad tym, dlaczego tak się dzieje, uświadomiłam sobie, że główną przyczyną tego zmęczenia mógł być tkwiący we mnie od lat ten pęd za działaniem.
Po latach ciekawej pracy zaczęłam odczuwać wypalenie nie tylko zawodowe, ale i życiowe. Coraz mniej było we mnie radości, a coraz więcej wewnętrznego smutku. Coraz częściej też zdawałam sobie sprawę z ulotności życia, którego niestety nie mogłam zatrzymać. Zauważyłam, że dotychczasowe działania na gruncie społeczno-zawodowym, a w nich prowadzenie rozmów indywidualnych w wymienionym obszarze, jak również warsztatów grupowych, nie daje mi już takiej satysfakcji jak dawniej. Czułam, że czegoś tu brakuje. Ogarniało mnie zniechęcenie, głównie na gruncie zawodowym. Myślałam nawet o zmianie pracy. Mijały dni i miesiące, a ja wciąż nie mogłam znaleźć właściwego rozwiązania swoich dylematów.
Za namową koleżanki podjęłam kolejne studia podyplomowe na kierunku coaching profesjonalny, metody i praktyka. Jak się później okazało, była to dobra decyzja. Podczas tych studiów nastąpił ponowny zryw aktywności zawodowej i życiowej. Pojawiły się wartościowe przyjaźnie, nowe cele i duża chęć ich realizacji. To, czego aktualnie doświadczałam w życiu – a doświadczałam bardzo wiele – odzwierciedlał temat mojej pracy dyplomowej napisanej na zakończenie niniejszych studiów pt. Odkrywanie nowych horyzontów. Coaching stał się dla mnie inspiracją do zmian głównie w obszarze zawodowym. Motywował do eksperymentowania w podejmowaniu nowych wyzwań. Ten okres edukacji był czasem dobrze przeze mnie wykorzystanym. Rok systematycznej refleksji nad własnym życiem okazał się owocny. Znalazłam wiele odpowiedzi na nurtujące mnie przeróżne pytania, dotyczące dalszego życia zawodowego.
Uświadomiłam sobie, że w dalszej pracy z ludźmi chciałabym uwzględnić obszar duchowości. Było to dla mnie w pewnym sensie ciekawe odkrycie, ponieważ na jednym z ćwiczeń podczas dokonywania analizy priorytetów nie wymieniłam tego obszaru. Kiedy to spostrzegłam, nie ukrywam, że się tym zmartwiłam. Zaczęłam zastanawiać się, dlaczego tak się stało. Czyżbym o nim zapomniała? Uważałam się przecież za osobę wierzącą, a tu taka wpadka.
To właśnie wtedy pojawił się we mnie wyraźny sygnał i pytanie, jak to właściwie jest z tą moją wiarą? Z jednej strony jakaś niewidzialna siła przyciągała moje myśli do zgłębiania tego tematu, a z drugiej strony wyraźnie od niego odpychała. Podczas tego wewnętrznego zmagania pojawiło się wiele rozterek. Stałam na rozdrożu własnych myśli, wiedząc, że muszę zrobić krok naprzód. Postanowiłam obrać właściwy kierunek dalszych działań.
W tamtym czasie, we wspomnianym obszarze duchowości wzbudzającym coraz bardziej moje zainteresowanie, poruszałam się jak we mgle. Ta mgła zaczęła usuwać się z mojego życia w momencie, kiedy po raz pierwszy stanęłam w progach częstochowskiego domu rekolekcyjnego prowadzonego przez księży jezuitów. Ale to nastąpiło dopiero po jakimś czasie. Wcześniej zostałam uczestniczką dobrego szkolenia z zakresu planowania kariery zawodowej. Jego program prowadził nas od dobrego poznania siebie, aż do odkrycia swojego życiowego powołania, zachęcając przy tym do poszukiwania pracy nadającej sens życiu.
Wtedy po raz pierwszy pojawiła się we mnie myśl, że chciałabym zająć się coachingiem z aspektem duchowym. Wówczas nawet nie przypuszczałam, jak długa droga jest jeszcze przede mną. A ponieważ obrany przeze mnie cel wydawał mi się bardzo ważny, postanowiłam zasięgnąć różnych informacji, które przybliżyłyby mnie do niego.
To właśnie wtedy poprosiłam o rozmowę jednego z kapłanów posługujących w pobliskim warszawskim kościele. Rozmowa okazała się dla mnie niezwykle wartościowa. Po wysłuchaniu powodu mojego przybycia rozmówca zasugerował, iż dobrze jednak byłoby zdobyć większą wiedzę w obszarze duchowości (czyżby Boży drogowskaz?). Ten kapłan swoją posługą duszpasterską przyczynił się do tego, że kilka miesięcy później zostałam uczestniczką rekolekcji ignacjańskich, o których już wspomniałam. To podczas ich trwania odniosłam wrażenie, że po raz kolejny przechodzę autocoaching, ale tym razem od strony duchowej. Ćwiczenia kontemplacyjne św. Ignacego z Loyoli proponowane przez księży jezuitów zapoczątkowały we mnie rozwój w obszarze duchowości, który zbiera owoce do dzisiaj. Praktykując wspomniane ćwiczenia dość szybko zauważyłam, że mają one pozytywny wpływ nie tylko na moje myślenie, ale i działanie. Jednakże czułam jakąś wewnętrzną przeszkodę utrudniającą mi dalszy rozwój.
Jak się później okazało, były to moje jeszcze wtedy nieuporządkowane uczucia. Wiedziałam, że powinnam o ten obszar również zadbać. Rozwiązanie przyszło po jakimś czasie. Tym razem były to warsztaty bibliodramy. Decydując się na uczestnictwo w nich, znów trafiłam w dziesiątkę. Zanim jednak na nie pojechałam, w moim życiu miało miejsce smutne wydarzenie: śmierć mojej mamy. Był to przełomowy moment, w którym uświadomiłam sobie przemijanie.
Dwa tygodnie przed śmiercią mamy, kiedy jeszcze mogła mówić, oglądałyśmy zdjęcia z jej licznych podróży, między innymi do Medjugorie. Wspominała wydarzenia ze swojego życia, rodzinę bliższą i dalszą, przyjaciół, tych obecnych, tych z dzieciństwa i z okresu dorastania. Wiedziała, że wkrótce umrze. Mimo, że leżała bez sił, była świadoma tego, co dzieje się wokół niej. Do dzisiaj w mojej pamięci przetrwało jedno ze zdań, które wówczas ze łzami w oczach wypowiedziała. Brzmiało ono tak: Przed śmiercią całe życie staje przed oczyma. Po kilku dniach już nie miała siły mówić. Zbliżały się święta wielkanocne. W naszej parafii w tym czasie odbywały się rekolekcje, w których niestety nie miałam możliwości uczestniczyć. Kiedy przywiozłam kapłana, aby przed śmiercią udzielił mamie sakramentu chorych, nie sądziłam, że będę świadkiem wzruszającego obrazu. Przez uchylone drzwi zobaczyłam, jak do mamy podchodzi kapłan i podaje jej rękę. Mamie jakby nagle przybyło sił. Uniosła głowę, a ja miałam wrażenie, że za chwilę wstanie z łóżka, co oczywiście się nie stało. Patrzyłam bardzo wzruszona, ponieważ w jej oczach ujrzałam tak wielką radość, jakby sam Jezus do niej przyszedł. Tak bardzo chciała wstać. Na schorowanej twarzy promieniało szczęście. Kapłan uśmiechnął się i po chwili udzielił jej sakramentu namaszczenia chorych. Następnego dnia mama odeszła do Pana. Był to dzień Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny.
Moment śmierci ukochanej osoby był dla mnie momentem bardzo szczególnym, w którym uświadomiłam sobie kruchość życia człowieka. Moja mama była dla mnie wzorem aż do końca swoich dni. Jej odejście na zawsze pozostanie w moim sercu. Chciałabym kiedyś, tak jak ona, świadomie odejść z tego świata, pojednana z Bogiem i z ludźmi, z nadzieją na przejście do nowego życia. Te dni, w których towarzyszyłam mojej mamie w ostatnich jej chwilach życia stały się dla mnie najbardziej wymownymi, domowymi rekolekcjami, w jakich miałam zaszczyt uczestniczyć. Uświadomiłam sobie wtedy, że właśnie tak powinien odchodzić każdy człowiek – z wiarą i nadzieją na spotkanie z Bogiem.
Śmierć ukochanej osoby to jedna z najsmutniejszych sytuacji losowych, jakich doświadcza większość ludzi. Rozumienie tego, co dzieje się podczas tego momentu, daje możliwość skupienia się na tym, co jest wtedy najbardziej istotne i potrzebne, czyli przede wszystkim na modlitwie. Dla tych, którzy rozumieją sens ziemskiego przemijania, świadomość zbliżającej się śmierci bliskiej osoby jest sygnałem do trwania w nieustannej modlitwie.
Po śmierci mamy byłam trochę zagubiona i przez jakiś czas nie mogłam odnaleźć się w zwykłych codziennych sprawach. Towarzyszyło mi przy tym uczucie wewnętrznej i zewnętrznej pustki. Przez wiele dni rozmyślałam o swoim życiu, zastanawiając się, co mam teraz robić. To nieme pytanie, na które wówczas nie potrafiłam jeszcze udzielić odpowiedzi, na długo zakorzeniło się w moich myślach. Coraz częściej uświadamiałam sobie, że w moim życiu brakuje jakby jakiegoś spoiwa, bez którego wciąż nie jest ono takie, jakie powinno być. Dzisiaj myślę, że wówczas jeszcze wiele nie rozumiałam, co tak naprawdę aktualnie dzieje się w moim życiu. Intuicyjnie wyczuwałam bliżej niezarysowane zmiany, które wkrótce miały nadejść.
Mijały kolejne dni i miesiące. Stres zrobił swoje. Przez ten czas zeszczuplałam jeszcze bardziej, co w moim przypadku niestety działało na niekorzyść. Były takie momenty, że przechodziłam obok lustra, nie mając odwagi na siebie spojrzeć. Z czasem powoli odzyskiwałam pogodę ducha. Pomagały mi w tym rodzina i moje koleżanki z pracy: Magda, Asia, Renata, Agnieszka, wspierając mnie w trudnych chwilach.
Po pewnym, czasie podczas przeglądania i porządkowania różnych rzeczy po zmarłej mamie, natknęłam się na artykuł, który bardzo mnie zaciekawił. Artykuł ten dotyczył połowy drogi życia. To nie był przypadek, że znalazłam go w rzeczach mojej mamy. Czułam, że zostawiła dla mnie jakiś znak, który zapragnęłam dobrze odczytać. Byłam już wtedy po pierwszych rekolekcjach ignacjańskich Fundament, po których miałam jeszcze większy wgląd w swoje życie. Zaciekawiona tematyką połowy drogi, rozpoczęłam poszukiwanie informacji związanych z tym tematem. Moje myśli zaczęły obierać konkretny kierunek działań. Tym razem wybrałam się na trzydniowe konferencje W połowie moich dni. Słuchałam wykładów z niezwykłym zainteresowaniem. Były one oparte na Słowie Bożym, przemyśleniach, jak również na wiedzy psychologicznej. Ich tematyka dotyczyła kryzysu wieku średniego i związanych z nim różnych wydarzeń, których osobiście doświadczałam. Ten obszar tak mnie zaciekawił, że od tego czasu zaczęłam baczniej przyglądać się swojemu życiu. Jeszcze wtedy nie przepuszczałam, że Bóg zaczął mnie powoli przygotowywać do kolejnych zmian, które wkrótce miały nadejść. Wówczas nawet przez myśl mi nie przyszło, że kiedyś napiszę książkę o doświadczaniu połowy drogi.
Rozwój w obszarze duchowości zadziałał na zasadzie dźwigni, podnosząc pozostałe płaszczyzny życia. Systematyczny kontakt ze Słowem Bożym do dzisiaj daje mi coraz pełniejsze rozumienie, co jeszcze wymaga zmiany w moim życiu, które zaczęło nabierać dla mnie głębszego sensu.
Nie ma przypadków w życiu. Czasami gdzieś zaplątany stary artykuł staje się początkiem nowej drogi dla tego, kto go odnajdzie. Często odnoszę wrażenie, że Pan Bóg poprzez różne sytuacje i wydarzenia wskazuje mi drogę, którą powinnam podążać.
Niniejsze konferencje stały się dla mnie kolejnym Bożym drogowskazem.
Znaki i drogowskazy życia… Gdzie one mają nas zaprowadzić?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy dokładnie przyjrzeć się swojemu życiu i dokonać analizy, czy my takowe w nim zauważamy. Zastanowić się nad tym, jakimi zasadami się kierujemy, poszukując rozwiązań w doświadczanych sytuacjach.
Pamiętam, jak kiedyś przez kilka dni chodziłam pełna wewnętrznego smutku. Pewnego ranka bez entuzjazmu rozpoczęłam kolejny dzień. Wsiadłam ociężale do samochodu i przekręciłam kluczyk w stacyjce. Odruchowo spojrzałam w prawą stronę. Mój wzrok zatrzymał się na przedniej szybie od strony pasażera. Chociaż była trochę zakurzona to chyba taka komuś pasowała, bo dostrzegłam narysowane na niej małe serduszko. Nie wiem, kto to zrobił. Może jakieś dziecko albo ktoś, kto właśnie się zakochał. To nie było istotne w danej chwili. Istotne natomiast było to, że ja w tym małym znaku dostrzegłam miłość Boga i to było właśnie piękne. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Pomyślałam, że w tym moim jakże często zakurzonym życiu, Bóg poprzez różne, chociażby najmniejsze znaki pokazuje, jak bardzo mnie kocha. Po tej chwili refleksji zrobiło mi się weselej na duszy.
Wierzę, że duży wpływ na nasze życie ma modlitwa – albo nasza własna, albo ta, którą inni odmawiają w naszych intencjach. To właśnie ona sprawia, że w tej trudnej codzienności wokół nas pojawiają się osoby, które stają się dla nas dalszymi drogowskazami. Wierzę, że tych ludzi stawia na naszej drodze Pan Bóg, aby pomogli nam wzrastać i odkrywać prawdziwy sens istnienia. Ci pomagający są wyjątkowym narzędziem w rękach Boga. Wierzę, że Bóg czuwa nad każdym z nas. Moja wiara to zarówno silna wartość, jak i konstruktywne przekonanie, które mnie wzmacnia, szczególnie w chwilach, kiedy jest mi ciężko. Działając w przeróżny sposób, Bóg we właściwym czasie daje nam siłę do dalszej drogi. Musimy być jednak bardzo uważni, aby usłyszeć to, co do nas mówi, a z pewnością mówi wiele. Zarówno poprzez słowa innych ludzi, jak i poprzez różne znaki. To On swoje słowa zasiewa w naszych myślach i sprawia, że już po chwili zaczynamy je rozważać w swoim sercu. Duch Święty sprawia, że w umyśle rodzi się przejrzystość i klarowność tego przekazu. Czujemy się wyjątkowo, kiedy wydaje nam się, że rozumiemy to Słowo Boże.
W dzisiejszych czasach sporadycznie porusza się zagadnienie dotyczące misji życia, a szkoda, bo jej odkrycie i właściwe zrozumienie po co żyje się na tym świecie, niesamowicie wzmacnia, wzbudzając coraz większą tęsknotę za spotkaniem z Bogiem. Szkoda, że tak wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy. Zawsze znajdą się jakieś powody, dla których odkrywanie życiowego powołania odkłada się na później. Jedni w ogóle o tym nie myślą, inni nawet nie wiedzą, co to jest ta misja życia.
U progu czterdziestego roku życia koncentrowałam się głównie na wyjściu z wypalenia zawodowego, a może nawet i życiowego. Dzięki zauważaniu Bożych znaków i drogowskazów powoli przybliżałam się do tego celu. Początkiem głębszych rozmyślań były przede wszystkim wspomniane rekolekcje ignacjańskie. Nigdy nie zapomnę uczucia wewnętrznej radości, która mi towarzyszyła od samego ich rozpoczęcia. Czułam się tak, jakby mi ktoś na ten czas podarował kawałek nieba. To były bardzo czytelne drogowskazy. Przekaz księży jezuitów dotyczący rozważania Słowa Bożego stał się dla mnie silnym narzędziem rozwojowym. Działania Ducha Świętego nie da się ot tak zatrzymać. W momencie, kiedy to sobie uświadomiłam, pomyślałam o tych wszystkich, którzy być może nigdy nie będą mieli okazji tego doświadczyć. Po przejściu Ćwiczeń Duchowych w ramach rekolekcji czułam w sobie nieodparte pragnienie mówienia innym o mądrości i miłości Boga.
Kontakt ze Słowem Bożym jest bardzo rozwojowy, co przedstawi III część tej książki. Żeby jednak ona powstała, musiałam się zmierzyć z wieloma przeszkodami. Jeśli podejmujesz wyzwania to zapewne wiesz o tym, że bywają momenty działania łatwe, przyjemne, ale też i trudne, kiedy to z różnych przyczyn spada motywacja i traci się ten początkowy entuzjazm. Podczas pisania tej książki kilkukrotnie dopadały mnie chwile zwątpienia. Jednak zbyt długo się im nie poddawałam, ponieważ co jakiś czas odczytywałam kolejny Boży drogowskaz i podejmowałam dalszą pracę. Wiedziałam, że aby dokończyć moje dzieło, muszę jeszcze bardziej zaufać Bogu. Wiara w słuszność celu podnosiła moją motywację. Poszukiwałam nowych rozwiązań, aby dokończyć zadanie, jakie Bóg postawił przede mną. W trudnych momentach myślałam sobie, że jeśli, to co robię jest zamysłem Boga, to On na pewno będzie mnie wspomagał w działaniu. I tak było. Światło Ducha Świętego umacniało mnie i prowadziło, dając rozeznanie co dalej robić, co odkrywać, gdzie zwolnić. Często też przypominałam sobie słowa wypowiedziane przez kapłana podczas rekolekcji, że: Tym, którzy podejmują Boże wyzwanie, odpowiadając na nie TAK, Bóg daje nadzieję na zwycięstwo, zapewniając im swoją pomoc. Obiecuje też, że będzie z nimi zawsze, a szczególnie wtedy, gdy będzie im naprawdę ciężko. Usłyszane słowa wzięłam sobie głęboko do serca i wracałam do nich myślami za każdym razem, kiedy spadała moja motywacja. Zrozumiałam, że podejmując się tego trudu, wzrastam dla Boga, dla siebie, dla innych ludzi. Pokonując własne słabości i ograniczenia, po jakimś czasie zauważyłam, że stałam się jakby osobą z innym postrzeganiem rzeczywistości i z inną perspektywą oczekiwania na to, co jeszcze może w moim życiu się wydarzyć.
Od refleksji do działania:
O czym ostatnio najczęściej myślisz?
................................................................................................
................................................................................................
Co musiałoby się wydarzyć, abyś rozpoczął poszukiwanie odpowiedzi na nurtujące Cię dylematy?
................................................................................................
................................................................................................
................................................................................................
Gdzie mógłbyś się udać, aby spokojnie dokonać refleksji nad tym, co teraz dzieje się w Twoim życiu?
................................................................................................
................................................................................................
................................................................................................
Kiedy podejmiesz konkretne działanie?
................................................................................................
................................................................................................
Od czego zaczniesz?
................................................................................................
................................................................................................
Podziękuj Panu Bogu za tę chwilę refleksji, która właśnie miała miejsce w Twoim życiu.
Nie uciekaj...
od refleksji nad swoim życiem,
od myślenia nad samym sobą,
od pojawiających się problemów,
od odkrywania swojego prawdziwego „Ja”,
od nowych wyzwań,
od szansy na rozwój, którą daje Ci Bóg w tym trudnym czasie.
Ty też możesz...
wykorzystać właściwie ten czas, który Ci został,
przygotować się do nadchodzących zmian, które i tak są nieuniknione,
dokonać analizy priorytetów,
wybrać jedną kluczową wartość, której podporządkujesz swoje życie.
Nie zwlekaj z tymi działaniami, bo połowa drogi to czas, kiedy stajesz się naprawdę sobą. Masz szansę odkryć swoje prawdziwe „Ja”.
Panie, dziękuję za drogowskazy życia,
które stawiasz na mojej drodze – za te,
które potrafię odczytywać i za te,
których wciąż nie zauważam.
Niech Duch Święty wzbudza we mnie
nieustanną tęsknotę do ich poszukiwania.
Panie, zapraszam Cię do moich myśli
i mojego serca, prosząc,
abyś pomógł mi zrozumieć tajemnicę istnienia.
Гарантии
Гарантии
Мы работаем по договору оферты и предоставляем все необходимые документы.
Лёгкий возврат
Если товар не подошёл или не соответсвует описанию, мы поможем вернуть его.
Безопасная оплата
Банковской картой, электронными деньгами, наличными в офисе или на расчётный счёт.