70 лет воспоминаний Том 1 и 2 - Иполит Корвин-Милевский
Товар
- 4 раза купили
- 4.93 оценка
- 1 осталось
- 14 отзывов
Доставка
Характеристики
Описание
Oferta obejmuje komplet składający się dwóch tomów wspomnień - Tom I i II.
Hipolit Korwin-Milewski: 70 lat wspomnień.
- Tom I - Księga Pierwsza. Życie prywatne, Księga Druga. Życie społeczne i polityczne
- Tom II - Księga Trzecia: Z wojny wszechświatowej
UWAGA: Wydanie w oprawie miękkiej ze skrzydełkami
70 lat wspomnień Tom 1 i 2 - Autor: Hipolit Korwin-Milewski
70 lat wspomnień. Tom I - Księga Pierwsza. Życie prywatne, Księga Druga. Życie społeczne i polityczne, Tom II - Księga Trzecia: Z wojny wszechświatowej - - Autor: Hipolit Korwin-Milewski
Wydawnictwo Klinika Języka, Szczęsne 2021 r., Wydanie 4,
Tom I - Księga Pierwsza. Życie prywatne, Księga Druga. Życie społeczne i polityczne, Wydawnictwo: Klinika Języka, Rok wydania: 2021, Liczba stron: 482, Format: 15.0 x 22,2 cm, Oprawa: miękka ze skrzydełkami, Numer ISBN: 978-83-64197-33-8, Kod paskowy (EAN): 9788364197338
Tom II - Księga Trzecia: Z wojny wszechświatowej, Wydawnictwo: Klinika Języka, Rok wydania: 2021, Liczba stron: 322, Format: 15.0 x 22.2 cm, Oprawa: miękka ze skrzydełkami, Numer ISBN: 978-83-64197-34-5, Kod paskowy (EAN): 9788364197345
"Siedemdziesiąt lat wspomnień" Hipolita Korwin-Milewskiego jest pozycją zajmującą i godną uwagi, bodaj czy nie najciekawszą z nich, nie tylko z tej racji, że autor, który obracał się wśród pierwszoplanowych postaci życia politycznego Rosji, Francji i wreszcie II Rzeczypospolitej, podaje o nich szereg nieznanych informacji.
Z perspektywy ważniejsze jest to, iż wprowadza czytelnika w świat dziś już egzotyczny, a w czasach, gdy spisywał swe pamiętniki, już odchodzących w niebyt. Książka pozwala zatem lepiej poznać i zrozumieć mentalność tak odległą od współczesnej. Jest to świat, w którym przetrwało wiele reliktów kultury dawnej Rzeczypospolitej, w którym pod rosyjskim jarzmem mimo przypominających niekiedy feudalizm stosunków społecznych żyli obok siebie w nietrwałej, jak się miało okazać, harmonii, przedstawiciele różnych narodowości i wyznań.
Fragment z tomu I: "(...) Pracowaliśmy, siedząc na ławce i pochyleni nad pulpitami pod nieustannym dozorem albo “maitre d’etude” czyli klasowego dozorcy na pensji, albo w liceum pod okiem p. profesora – zimą jedenaście, a latem jedenaście i pół godzin dziennie. Mianowicie: zimą o pół do szóstej, a latem o piątej trąba archanioła w postaci ogromnego dzwonu wypędzała nas z łóżka, 1/2 godziny na toaletę, potem przygotowanie lekcji i repetycja, o siódmej i pół śniadanie – do wyboru biała kawa lub czekolada z bułką i masłem, i marsz do liceum. Tam dla 1800 uczniów dwie tylko, wprawdzie ogromne bramy, jedna (nasza) od rue du Havre, druga od ulicy Caumartin, otwierały się nie na głos dzwonu, lecz bębna, 5 minut przed 8. Punkt o ósmej przed drugim bębnem 1 800 malców już siedziało w trzydziestu audytoriach, albowiem klasy były rozdzielone każda na trzy tzw. dywizje – i profesor w todze i sędziowskiej czapce rozpoczynał lekcje. Pięć minut po 8 trzecie bębnienie i zamknięcie bramy. Kto w ciągu szkolnego roku więcej niż dwa razy w porę nie przybył bez uprzedniego zawiadomienia ze strony rodziców lub dyrektora pensjonatu, był nielitościwie wykluczany z liceum. W ciągu moich 7 lat w liceum Bonaparte zdarzył się tylko jeden taki wypadek. Dla tego, który taką szkole przebył, już na całe życie “rendez-vous” o 4.30 nie oznacza tak, jak dla 29 milionów moich kochanych rodaków, coś między obiadem a kolacją: to oznacza czwartą 29 minut i 60 sekund.
Takich jedenastogodzinowych dni roboczych mieliśmy, po odliczeniu niedziel, letnich wakacji – i bardzo krótkich, na wszystkie święta, Boże Narodzenie, Nowy Rok, Zapusty, Wielkanoc, Wniebowstąpienie, urlopów, razem 255 dni, czyli 2 805 godzin pracy umysłowej rocznie. Jak się przekonałem potem, jeden z moich siostrzeńców, bardzo gorliwy uczeń, miał w gimnazjum rosyjskim w Wilnie 165 dni roboczych po 7 godzin z przygotowaniem – razem 1155 godzin, czyli daleko mniej niż połowę. Jak jeszcze później rachowałem z młodym p. Platerem z Dąbrownicy, uważanym w petersburskiem liceum za lepszego ucznia, tam się miało dzięki wszystkim dniom galowym tylko 105 dni roboczych po 7 godzin, a więc 735 godzin pracy rocznej. To, daleko więcej niż różnica programu lub zdolności nauczycieli, daje pojęcie o poziomie wykształcenia młodych ludzi we Francji w mojej młodości i w byłym zaborze rosyjskim. A wszakże p. Clemenceau, Thiers, Guizot, Lamartine, Chateaubriand itd., którzy wszyscy to “przepracowanie umysłowe” przeżyli, w osiemdziesiątym roku życia wcale jeszcze “ramolciami” nie byli. Zalecam ten rachuneczek naszym łatwowiernym mateczkom, które się tak łatwo dają rozczulać mniemanym wyczerpaniem umysłowym swoich małych figlarzy.
Podstawowymi zasadami naszego wychowania i wykształcenia były: co do nauk, rywalizacja; mieliśmy w liceum tygodniowe konkursy w rozmaitych przedmiotach, w których klasowano uczniów podług piśmiennych wypracowań, a w końcu roku wszystkie paryskie licea wysyłały do Sorbony po 5 przedstawicieli każdej klasy na tzw. konkursy generalne – których rezultaty ogłaszano we wszystkich gazetach; a rozdawanie nagród pod przewodnictwem Ministra Oświaty, poprzedzane jedną łacińską mową, wypowiedzianą przez któregoś z młodych profesorów i jedną francuską, wypowiedzianą przez jakąś znakomitość naukową lub literacką, stanowiło dla całej wykształconej publiczności paryskiej uroczystość, która ją interesowała w większym stopniu niż dziś popisy sportowe.
Obok niezawodnych korzyści, jakie przynosił ten system konkursowy, może jemu to trzeba przypisać jedyną, moim zdaniem, ujemną stronę nauczania w ówczesnych liceach paryskich. Liceum Bonaparte, położone w pięknej dzielnicy, cieszyło się specjalną protekcją władz cesarskich i komplet profesorów był pierwszorzędny. Z moich nauczycieli pp. Wiktor Duruy (historyk), Manuel (poeta), Greard (pedagog), Perrens – krytyk i historyk, zostali członkami Akademii francuskiej. Błąd był w tym: w każdej klasie było nas około sześćdziesięciu uczniów, których można było rozdzielić na trzy mniej więcej grupy. Dwudziestu czołowymi (do których brat i ja należeliśmy) profesorowie zajmowali się bardzo starannie, następną grupą już znacznie mniej, a ostatnią wcale nic. Nie czuli, że ich krzywdzili, ponieważ przejściowych egzaminów z klasy do klasy nie było.(...).
Fragment z tomu II: "(...) Z czego dotychczas i od przeszło pięciuset lat składała się ta narodowość? Z dwóch prawie równych sobie części: tej, którą w końcu XIV wieku przyniosła w posagu królowa Jadwiga, i tej, którą przyniósł W. książę Władysław Jagiełło. Zupełnie nierówne w samym początku tego związku, zrównały się prawie stopniowo w ciągu czterechset lat częściowo drogą infiltracji, częściowo drogą asymilacji, i właśnie wtedy, kiedy w końcu XVIII wieku Państwo zostało rozczłonkowane, było już dokonane zjednoczenie narodu.
Mówię tak dlatego, że wbrew szablonowym demagogicznym twierdzeniom wartość, produkcyjność i twórczość większych narodów nigdzie nie zależała i jeszcze nie zależy od gatunku jego plebsu. Zależy wyłącznie od jego warstwy czołowej, tak zwanej elity, stosunkowo nielicznej; bez jej kilkusetwiekowej pracy i wysiłków ten plebs jeszcze by się składał z prawdziwego stada dwunożnych stworzeń okrytych zwierzęcymi skórami, żyjących pod szałasami z gałęzi, broniących swego życia od drapieżników za pomocą kamieni lub kołów drewnianych. Otóż w końcu XVIII wieku, jeśli plebs kresowy różnił się swoją gwarą domową i po części obyczajami od rdzennie polskiego, to warstwa czołowa i tu, i tam była do takiego stopnia zlana i zrównana, jak się tego jeszcze wtenczas nie zauważało między południowymi i północnymi Francuzami lub Niemcami.(...)"
Гарантии
Гарантии
Мы работаем по договору оферты и предоставляем все необходимые документы.
Лёгкий возврат
Если товар не подошёл или не соответсвует описанию, мы поможем вернуть его.
Безопасная оплата
Банковской картой, электронными деньгами, наличными в офисе или на расчётный счёт.