Ежи Бральчик: 444 польских предложения
Товар
Характеристики
Описание
Jerzy Bralczyk: 444 zdania polskie
Stan dobry. Zauważone defekty:
- rysy na okładce
- drobne odgniecenia i uszkodzenia okładki
Z okładki — fragment wstępu
„Niniejsze dokonanie profesora Bralczyka jest kwintesencją jego temperamentu badawczego i intelektualnego, jego żywiołu językoznawczo-retorycznego. Oto wziął on pod analityczną lupę i błyskotliwie skomentował najsłynniejsze polskie zdania istniejące w powszechnej świadomości Polaków, łatwo przez nich rozpoznawalne jako cytaty, z reguły — wprost lub pośrednio — coś o nich mówiące, pochodzące z literatury, z pieśni i piosenek, z historii, czasem zanotowane rzeczywiście jako wypowiedziane przez polityków, uczonych, publicystów, zwykłych obywateli, a czasem wymyślone przez tych, którzy kształtowali naszą historyczną świadomość. Czytelnik znajdzie też w książce zinterpretowane przez autora przysłowia, hasła oraz w różnym stopniu zrytualizowane powiedzenia i powiedzonka. Większość z nich weszła na stałe do komunikacyjnego obiegu. […] Zapraszam gorąco do myślenia razem z Jerzym Bralczykiem. Zapewniam, że to proces wyjątkowo atrakcyjny i wzbogacający intelektualnie!”
— Jan Miodek
Z okładki — o autorze
„Jerzy Bralczyk — polonista, językoznawca, wykładowca retoryki w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie i na Uniwersytecie Warszawskim.”
Spis zdań
Aaa, kotki dwa, szare, bure obydwa
A bodaj cię!
Aby nam się!
Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej
A kysz, zgiń przepadnij!
AK — zapluty karzeł reakcji
Ala ma kota
Ale kino!
Alleluja i do przodu
A mnie się marzy kurna chata
A może byśmy tak, najmilsza, wpadli na dzień do Tomaszowa?
A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają
A świstak siedzi i zawija je w te sreberka
A tu pospolitość skrzeczy
Baba z wozu, koniom lżej
Bagnet na broń!
Balcerowicz musi odejść
Bardziej boli zły sąsiad niźli rany
Bardzo proszę pamiętać, że ja byłem przeciw
Bar wzięty!
Baśka miała fajny biust
Bądź gotowy dziś do drogi
Bądź sobą, wybierz pepsi
Bądź wierny. Idź
Bez pracy nie ma kołaczy
Będąc młodą lekarką
Będziem jedli, będziem pili, będziemy się weselili
Biega, krzyczy pan Hilary
Bo takie są moje obyczaje
Bo to zła kobieta była
Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz
Bo zupa była za słona
Boże, coś Polskę przez tak liczne wieki otaczał blaskiem potęgi i chwały
Boże, Ty to widzisz i nie grzmisz!
Bóg jest z Napoleonem, Napoleon z nami!
Bóg mi powierzył honor Polaków, Bogu go tylko oddam
Bóg się rodzi, moc truchleje
Bój się Boga!
Był sobie raz…
Cała jesteś w skowronkach
Cała sala śpiewa z nami
Całuję rączki, padam do nóżek
Cały naród buduje swoją stolicę
Chcemy być sobą
Chciałabym, chciała…
Chciało się Zosi jagódek
Chcieliście Polski, no to ją macie!
Chłopaki nie płaczą
Chłop żywemu nie przepuści
Chodzi mi o to, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa
Chodźcie z nami
Cholera by to wzięła
Chrząszcz brzmi w trzcinie
Chytrze bydlą z pany kmiecie
Cicha woda brzegi rwie
Ciemność widzę, ciemność!
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie
Ciszej nad tą trumną!
Coca-cola to jest to!
Co ci powiem, to ci powiem, ale ci powiem
Co dwie głowy, to niejedna
Co ma być, to będzie
Co ma wisieć, nie utonie
Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?
Co nam zostało z tych lat?
Co się stało, to się nie odstanie
Co się stało z naszą klasą?
Coście s…syny uczynili z tą krainą
Coś tu nie gra
Coś w Polsce pękło, coś się skończyło
Co tam, panie, w polityce?
Co ty wiesz o zabijaniu?
Co złego, to nie my
Co z tą Polską?
Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie
Cukier krzepi
Cyganka prawdę ci powie
Czarna krowa w kropki bordo gryzła trawę, kręcąc mordą
Czas na zmiany
Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary?
Czego się boisz, głupia?
Czerwone maki na Monte Cassino zamiast rosy piły polską krew
Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień
Czuj się jak u siebie
Czuj się odwołany
Czwartego czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm
Czy jest suchy chleb dla konia?
Czym chata bogata, tym rada
Czy nos dla tabakiery, czy tabakiera dla nosa
Czyń każdy w swoim kółku, co każe duch boży, a całość sama się złoży
Czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy
Czy te oczy mogą kłamać?
Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj
Daj mi tę noc
Diabli nadali
Dlaboga, panie Wołodyjowski! Larum grają
Dlaczego ogórek nie śpiewa?
Dla Polaków można czasem coś dobrego zrobić, ale z Polakami nigdy
Do biegu gotowi, start!
Dobra jest
Dobranoc, pchły na noc...
Dobry uczynek to jak Kali zabrać komu krowy
Dobrze, dobrze być cysorzem
Do tanga trzeba dwojga
Do wyższych rzeczy jestem stworzony…
Do zakochania jeden krok
Duchowi memu dała w pysk i poszła!
Dzieci lubią misie, misie lubią dzieci
Dzień dobry, jestem z Kobry!
Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma
Dziwny jest ten świat
Dzwonię do pana w bardzo nietypowej sprawie
Ej, przeleciał ptaszek kalinowy lasek
Ej, ty na szybkim koniu, gdzie pędzisz, kozacze?
Gadał dziad do obrazu
Gadu, gadu, stary dziadu!
Gdzie ci mężczyźni?
Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą
Głową muru nie przebijesz
Gorze się nam stało!
Gościu, siądź pod mym liściem
Gość w dom, Bóg w dom
Góralu, czy ci nie żal odchodzić od stron ojczystych?
Grzeczność nie jest nauką łatwą ani małą
Gwałtu, rety, co się dzieje!
Ideał sięgnął bruku
Idzie żołnierz borem, lasem, przymierając z głodu czasem
Idźcie przez zboże, we wsi Moskal stoi
Idź złoto do złota, my, Polacy, w żelazie się kochamy!
I ja tam byłem, miód i wino piłem
Im dalej w las, tym więcej drzew
Indyk myślał o niedzieli, a w sobotę mu łeb ucięli
Ja cię chrzanię!
Ja dla Pana czasu nie mam
Jaka jest zawartość cukru w cukrze
Jak cię widzą, tak cię piszą
Jak dobrze nam zdobywać góry
Jak dobrze wstać skoro świt
Jaki pan, taki kram
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie
Jakoś to będzie
Jak się da, to się zrobi
Jak się masz, kochanie?
Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma
Jak to na wojence ładnie, kiedy ułan z konia spadnie
Jam nie z soli ani z roli, jeno z tego, co mnie boli
Janek Wiśniewski padł
Jaś nie doczekał
Ja tu tylko sprzątam
Ja wiem, że to niesłuszne
Jedzą, piją, lulki palą
Jedzie pociąg z daleka, na nikogo nie czeka
Jedźmy, nikt nie woła!
Jestem kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję
Jestem wesoły Romek
Jestem za, a nawet przeciw
Jestem z miasta — to widać, słychać i czuć
Jesteśmy wreszcie we własnym domu. Nie stój, nie czekaj. Co robić? Pomóż!
Jest źle, będzie gorzej
Jeszcze jeden mazur dzisiaj, choć poranek świta
Jeszcze poczekajmy, jeszcze się nie śpieszmy
Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy
Jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził
Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie
Jutro będzie futro
Już był w ogródku, już witał się z gąską
Już miesiąc zaszedł, psy się uśpiły i coś tam klaszcze za borem
Każdy kij ma dwa końce
Każdy sobie rzepkę skrobie
Kiedy ranne wstają zorze, Tobie ziemia, Tobie morze, Tobie Śpiewa żywioł wszelki
Kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one
Kobieta mnie bije
Kobyła ma mały bok
Kocham pana, panie Sułku
Komu dzwonią, temu dzwonią
Komu, komu, bo idę do domu!
Komu w drogę, temu czas
Koniec i bomba, a kto czytał, ten trąba!
Kończ waść! Wstydu oszczędź!
Koń jaki jest, każdy widzi
Krew naszą długo leją katy
Krew nie woda
Krokodyla daj mi luby
Krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje
Królowa Bona umarła
Kto mnie wołał, czego chciał?
Kto powiedział A, musi powiedzieć B
Kto pyta, nie błądzi
Kto się lubi, ten się czubi
Kto ty jesteś? Polak mały
Kto z kim przestaje, takim się staje
Kukułeczka kuka, chłopiec panny szuka
Kup pan cegłę!
Kurdesz nad kurdeszami
Lato, lato wszędzie
Lepiej nie mówić
Lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć
Lepszy rydz niż nic
Literaci do pióra! Studenci do nauki!
Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie
Lotem bliżej
Ludzie ludziom zgotowali ten los
Ładną mamy pogodę
Łatwiej kijek zacienkować, niż go potem pogrubasić
Mam grać?
Mądrej głowie dość dwie słowie
Mądry wybór lepsze życie
Mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy
Miała baba koguta…
Miałeś, chamie, złoty róg…
Mieczów ci u nas dostatek, ale i te przyjmuję, jako wróżbę zwycięstwa
Miej serce i patrzaj w serce!
Mierz siły na zamiary, nie zamiar podług sił
Milcz, serce!
Miłe złego początki, lecz koniec żałosny
Miło szaleć, kiedy czas po temu
Miłość ci wszystko wybaczy
Misiek, chcesz cukerka?
Młodości! dodaj mi skrzydła!
Młoty w dłoń, kujmy broń!
Momenty były?
Może by tak co zaorać…
Mój ci jest!
Mów do mnie jeszcze
Mówi się?
Mów mi wuju!
Murzynek Bambo w Afryce mieszka
My jesteśmy tanie dranie
Myślenie ma kolosalną przyszłość
Na bezrybiu i rak ryba
Na dwoje babka wróżyła
Najbardziej mi żal kolorowych jarmarków
Najlepsze kasztany są na placu Pigalle
Nam strzelać nie kazano
Na pochyłe drzewo i kozy skaczą
Naprawdę jaka jesteś, nie wie nikt
Naprawdę nie dzieje się nic
Narodziła się nowa świecka tradycja
Nasza wola — Polska gola
Na tapczanie siedzi leń
Na złodzieju czapka gore
Niby nic, a tak to się zaczęło
Nic dwa razy się nie zdarza
Nicea albo śmierć
Nic nie może przecież wiecznie trwać
Nic to
Nie brak świadków na tym świecie
Niechaj mnie Zośka o wiersze nie prosi
Nie chcem, ale muszem
Nie chce mi się z tobą gadać
Niech prawo zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwość — sprawiedliwość
Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba
Niech to piorun strzeli
Niech zstąpi duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!
Niech żyje nam
Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy
Nie kładź palca między drzwi
Nie ma przegranych ani wygranych
Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera
Nie ma wolności bez „Solidarności”
Nie miała baba kłopotu, kupiła sobie prosię
Nie mów hop, póki nie przeskoczysz
Nie oddamy nawet guzika
Nie oto chodzi, by złowić króliczka, ale by gonić go
Nie pieprz, Pietrze, pieprzem wieprza
Nie rusz, Andziu, tego kwiatka
Nierządem Polska stoi
Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród
Nie spoczniemy, nim dojdziemy
Nie śmiej się, dziadku, z cudzego upadku
Nie święci garnki lepią
Niewidzialna ręka rynku okazała się ręką aferzysty
Nie wychylać się
Nie ze mną te numery, Brunner
No to frugo
Ociec, prać?
O cześć wam, panowie magnaci, za naszą niewolę, kajdany
O czym tu dumać na paryskim bruku
Od przybytku głowa nie boli
Odwaga staniała, rozum podrożał
Oferta ZREMB-u zawsze na czasie
Ogary poszły w las
Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią
Ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek
Oj, niedobrze, koledzy, niedobrze
O mnie się nie martw
ORMO czuwa
Osiołkowi w żłoby dano
Oszczędzaj i ucz oszczędzać
O szyby deszcz dzwoni
O zieleni można nieskończenie
Pamiętajcie o ogrodach
Pamiętasz była jesień…
Pan jest zerem
Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku
Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek
Partia z narodem, naród z partią
Pasta Kiwi but ożywi
Patrzcie państwo!
Patrz, Kościuszko, na nas z nieba
Paweł i Gaweł w jednym stali domu
Pawiem narodów byłaś i papugą
Pawlak, podejdź no do płota
Piękna nasza Polska cała
Pije Kuba do Jakuba
Piłka jest okrągła, a bramki są dwie
Piosenka jest dobra na wszystko
Pisz na Berdyczów
Podaruj mi trochę słońca
Podaruj sobie odrobinę luksusu
Poezjo, precz! Jesteś tyranem!
Pojedziemy nałów
Pokorne cielę dwie matki ssie
Polak potrafi
Polam… i wszystko jasne
Polecam się łaskawej pamięci
Polska dla Polaków
Pomożecie?
Poznaj swój kraj
Pozwolą Państwo
Pójdź dziecię! Ja cię uczyć każę!
Prasa kłamie
Prawda w oczy kole
Prawdziwa cnota krytyk się nie boi
Precz z moich oczu!
Prędzej ci serce pęknie
Przebaczamy i prosimy o przebaczenie
Przepijemy naszej babci domek mały
Przeszłość odkreślamy grubą linią
Przychodzi baba do lekarza
Przyjdzie koza do woza
Przyjdzie waleci wyrówna
Przypuszczam, że wątpię
Przy Tobie, Najjaśniejszy Panie, stoimy i stać chcemy
Radion sam pierze
Raz kozie śmierć
Raz na wozie, raz pod wozem
Reklama jest dźwignią handlu
Rozdziobią nas kruki, wrony
Rozmawialiśmy jak Polak z Polakiem
Róbmy swoje
Róbta co chceta
Rybka lubi pływać
Rząd rżnie głupa
Rząd się sam wyżywi
Serce masz po lewej stronie
Serce roście patrząc na te czasy
Siedzi ptaszek na drzewie i ludziom się dziwuje
Siema!
Silni — zwarci — gotowi!
Skąd Litwini wracali?
Słowacki wielkim poetą był
Słowo się rzekło...
Słuchać hadko...
Słuchaj, dzieweczko!
Smutno mi, Boże!
Socjalizm tak, wypaczenia nie
Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
Spisane będą czyny i rozmowy
Spokojna głowa
Sport to zdrowie
Stary niedźwiedź mocno śpi
Stawiam na Tolka Banana
Stoi na stacji lokomotywa
Strach ma wielkie ozy
Swój do swego po swoje
Szkoda twoich łez, dziewczyno
Szkoda, że Państwo tego nie widzą
Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz
Szła dzieweczka do laseczka, do zielonego
Szukasz szczęścia — wstąp na chwilę!
Szumią jodły na gór szczycie
Śmierć frajerom!
Śpiewać każdy może
Święta, święta i po świętach
Świętości nie szargać, bo trza, żeby święte były
Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie
Tak, tak, tam w lustrze to niestety ja
Tak trzymać
Ten typ tak ma
Teraz, k…, my
Teraz Polska
Tfu, na psa urok!
To by było na tyle
To była blondynka
To jest słuszna koncepcja
Traktory zdobędą wiosnę
Trza być w butach na weselu
Trzeba było się ubezpieczyć
Trzeba z żywymi naprzód IŚĆ
Trzymaj się!
Trzy razy księżyc odmienił się złoty
Trzy razy tak
Tu przerwał, lecz róg trzymał
Tylko krowa nie zmienia poglądów
Tylko mleczna margaryna zrobi z ciebie Gagarina
Tysiąc szkół na tysiąclecie
Uciekł i zmylił pogonie
Umrzeć — tego nie robi się kotu
Upływa szybko życie
Uwaga, zły pies
Wałęsa, dawaj moje sto milionów!
Wasz prezydent, nasz premier
Wejdą, nie wejdą
Wesołe jest życie staruszka
W gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Wicie, rozumicie
Widziałam orła cień
Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim
Wisła pany
Wlazł kotek na płotek i mruga
W nocy gorzej widać
W pierwszych słowach mojego listu niech będzie pochwalony Jezus Chrystus
W Polskę idziemy
Wsiąść do pociągu byle jakiego
Wstawaj, szkoda dnia
Wszelki duch Pana Boga chwali!
Wszystkie dzieci są nasze
Wszystkie rybki śpią w jeziorze
Wszystko, co nasze, Polsce oddamy
Wszystko jest bez sensu, wszystko pogmatwane…
Wszystko jest poezją
W tym tunelu widać światło nadziei
Wybierzmy przyszłość
Zabili go i uciekł
Zachodźże, słoneczko, skoro masz zachodzić
Za czym kolejka ta stoi
Zakochani są wśród nas
Załatw sprawę i żegnaj
Zamienił stryjek siekierkę na kijek
Zawsze czysto, zawsze sucho, zawsze pewnie
Zawsze jest tak, że ktoś musi zacząć pierwszy
Zbrodnia to niesłychana, pani zabija pana
Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej do Ciebie, Panie, bije ten głos
Zginę ja i pchły moje!
Zima wasza, wiosna nasza
Z impetem w głąb
Z próżnego i Salomon nie naleje
Żadnych haseł. Tylko fakty
Żarty się skończyły
Żeby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała
Żeby Polska była Polską
Żebyśmy tylko zdrowi byli
Życie jest nowelą
Гарантии
Гарантии
Мы работаем по договору оферты и предоставляем все необходимые документы.
Лёгкий возврат
Если товар не подошёл или не соответсвует описанию, мы поможем вернуть его.
Безопасная оплата
Банковской картой, электронными деньгами, наличными в офисе или на расчётный счёт.